Ten mini wywiad jest swego rodzaju opisem przypadku i jednocześnie opinią wystawioną przez jedną z moich klientek, z którą pracowałam. Dzięki wielkiej determinacji i pracy jaką włożyła w uwalnianie się od niechcianych emocji, a także wzajemnym zaufaniu udało nam się “uzdrowić” sporą część jej życia. Poprosiłam ją o podzielenie się z innymi swoją historią.
– Jak zaczynałam to byłam osobą przerażoną. Cały czas towarzyszyły mi silne lęki, z którymi nie potrafiłam sobie poradzić. Brałam silne środki nasenne i antydepresyjne. Straszna mieszanina różnej chemii, którą brałam przez 13 lat. Wiele terapii, mnóstwo pieniędzy. Wizyty prywatne i nie prywatne, wyjazdy do różnych specjalistów. Z czasem oswoiłam się z tym swoim strachem i nauczyłam się z nim żyć wspomagając się lekami.
O EFT przeczytałam dawno temu, ale wtedy stwierdziłam, że na pewno nie ma takiej metody, która mogłaby mi pomóc, a samo EFT oceniłam jako za trudne dla mnie i uważałam, że nie dam sobie z tym rady.
Informacja o EFT wróciła do mnie jakoś tak rok temu. Przeczytałam w internecie na jakimś blogu czy forum informację o jego działaniu i stwierdziłam, że muszę spróbować. Miałam wtedy dużo czasu wolnego dla siebie i stwierdziłam, że może jakoś dam radę. Zaczęłam się opukiwać, ale przez prawie pół roku moje próby nie dawały takich rezultatów jakich oczekiwałam. Coś tam jednak zadziałało i tylko dlatego pomyślałam, że może gdybym skorzystała z pomocy kogoś bardziej doświadczonego w tej metodzie, to rezultaty byłyby lepsze. I tak trafiłam do Pani.
Ja – Proszę mi powiedzieć jaki był właściwie powód, że Pani zaczęła brać te antydepresanty. Ten utrzymujący się lęk?
E.
– To był paniczny lęk z różnymi fizycznymi symptomami. Bóle żołądka na przykład, które zaczynały się strasznym bólem, gorączką, Zazwyczaj taki atak kończył się w szpitalu, a diagnoza na nic nie wskazywała. Pamiętam jak kiedyś znalazłam się w szpitalu ze strasznym bólem brzucha, po dwóch dniach leżenia w domu z tym bólem i z bardzo wysoką gorączką, i po przejściu różnych badań diagnoza brzmiała: „skrzywienie dwóch kręgów kręgosłupa”. Ani słowa o brzuchu, o żołądku, ani o czymś co mogłoby spowodować te bóle. Chociaż kiedyś przez jakiś czas miałam nadżerki na żołądku.
Jednak najgorsze były te lęki. Jak się zaczynały to w mojej głowie tworzył się taki chaos. Jak śmietnik. Było tam wszystko. Tak jak się wrzuca różne rzeczy do śmietnika, to takie miałam wrażenie, że taki śmietnik jest w mojej głowie. Nie dawałam rady tego ogarnąć.
Ja
– Pamiętam, że w trakcie naszych spotkań wspominała Pani o dość trudnym dzieciństwie.
E.
– Tak. W moim rodzinnym domu zawsze był alkohol, agresja, wulgaryzm. Niechętnie to wspominam. Jednak dzięki opukiwaniu potrafię trochę spokojniej się temu przyjrzeć. Chociaż powiem szczerze na samym początku jak już się nauczyłam stosować EFT to bardzo się bałam, że zrobię coś nie tak i czy to mi nie zaszkodzi. Bałam się, że mogłam coś źle zapamiętać. Jednak potem już coraz lepiej dawałam sobie radę.
Kiedy zaczęłam się opukiwać to nagle uwolniły się setki obrazów. To był taki mix rożnych sytuacji pokazany takimi strasznymi oczami, że byłam tak bardzo przerażona, że nie wiedziałam co robić. Na przykład obraz świniobicia, w którym jako dziecko brałam udział. To świniobicie ukazało mi się tak jakby to było najstraszniejsze morderstwo na świecie. Ja miałam wtedy 13 lat i musiałam widocznie bardzo to przeżyć gdy widziałam jak ta świnia jest mordowana. Potem odpukiwałam kapuśniak z tej świni i myśl, że ta świnia żyła, a ja teraz jem z niej kapuśniak. I opukiwałam te wszystkie straszne obrazy po wiele godzin. Ja się ich na początku bałam. Bardzo się ich bałam, ale to we mnie siedziało.
Bardzo pomogła mi informacja od Pani, że to jest przecież moje. Moje, a nie obce, że to jest we mnie. Złe doświadczenia, które kiedyś przeżyłam. I mogę to wyczyścić, wysprzątać, wyklarować, odkurzyć. Zrobić miejsce na lepsze doświadczenia, na to co chcę aby we mnie było. To moje rzeczy poprawiam, sprzątam. Bez tej informacji to bym chyba tak bardzo się bała, że nie zdecydowałabym się na dalsze opukiwanie. Ze strachu przed tym co się może pojawić.
Dzięki tej informacji, że to co jest we mnie to jest moje miałam odwagę „pukać” dalej. Potem już było lepiej, a nawet zaczęłam być ciekawa co się pojawi, co mi się przypomni. Jednak początki tego samodzielnego „pukania” były naprawdę trudne.
Długo nie czułam wyraźnej poprawy, wyraźnej ulgi. Jednak pamiętałam, że Pani mówiła żeby się nie zrażać i zauważać nawet małe zmiany. I to mi też pomagało.
Poza tym najważniejsze dla mnie było żeby wreszcie móc spać bez zażywania leków. Przez 13 lat brałam leki nasenne i ten mój sen nie był mój tylko taki wymuszony. Wiedziałam, że jak wezmę tabletkę, to za pół godziny zasnę i obudzę się za 7 albo 4 godziny, w zależności od tego ile lekarstwa wzięłam, bo wiadomo, że one już później słabiej działają.
Szczerze mówiąc na początku pracy z EFT nie wierzyłam, że mogę w ogóle obyć się bez tabletek, ale ponieważ podczas tych 13 lat w moim życiu miałam taką piękną przerwę, gdy na 2-3 miesiące „zaświeciło” dla mnie słońce i wtedy przez ten czas byłam bez tabletek, wiedziałam, że coś takiego może się wydarzyć i to mnie też zachęcało do wytrwałej pracy nad sobą.
Mój umysł porównuję czasami do takiego wielkiego gara, w którym wszystko kipi i mnóstwo różnych rzeczy można w nim znaleźć. Na przykład do takich bardzo traumatycznych rzeczy zaliczam moje rozstanie z dziadkiem, który umarł, a później rozstanie z ojcem, który był alkoholikiem. Te dwa wydarzenia miały bardzo silny wpływ na moje życie. Obaj mężczyźni umarli na raka i obaj byli tymi, którzy potrafili mi okazać miłość, którą ja czułam.
Mimo, że ojciec pił, to ja czułam jego miłość. W przerwach gdy nie był pijany potrafił mi ją okazać. Dziadek nie pił i wiem, że bardzo mnie kochał, dlatego też tak bardzo przeżyłam jego śmierć. Byłam dzieckiem i nie bardzo wiedziałam co się stało. Nikt mi tego nie tłumaczył co się wydarzyło. Czułam tylko lęk i pustkę. Dobrze, że jest taka metoda jak EFT i można się od tych traumatycznych emocji uwolnić.
Ja
– Jak dużo się Pani opukuje?
E.
– Teraz to już mniej, ale na początku „pukałam” po parę godzin. Tyle tego było we mnie i ja tak bardzo potrzebowałam uwolnić się od tego. No i tak bardzo chciałam spać bez tabletek.
Spać bez tabletek zaczęłam gdzieś tak po miesiącu opukiwania się i na początku to było spanie po 2-3 godziny, ale dla mnie to było takie szczęście, że hej. Potem jeszcze zdarzyło mi się wziąć po pół tabletki na spanie, ale już wiedziałam, że niedługo nie będzie już takiej konieczności. Teraz już ich nie potrzebuję, chociaż przyznam się, że noszę przy sobie cały zestaw, ale nie korzystam z niego.
Nie ciągnie mnie do nich, wręcz odwrotnie, ale jeszcze je noszę. Przez tyle lat przyzwyczaiłam się je mieć przy sobie (śmiech). Wierzę, że kiedyś zupełnie je odstawię i nigdy do nich nie wrócę.